sobota, 17 sierpnia 2013

3. “I’ll tell you what’s about to be hard to find.... Your dead fucking body."

Nie było jej od prawie 3 i pół godziny i Justin zaczynał się martwić, powiedziała że zajmie jej to dwie godziny a wciąż jej nie było. Może zmieniła zdanie lub się zgubiła albo wróciła do domu i jej szef ją uwięził. Cała posiniaczona i poraniona, nie mógł powiedzieć, że byłby to miły widok. Kiedy zmartwienie przejmowała nad nim kontrole usłyszał pukanie do hotelowych drzwi.
Otworzył je i znalazł tam Jade i jeszcze jakąś dziewczynę stojącą za nią, obie miały małe torby. Dziewczyna wyglądała na dużo młodszą od Justin’a i Jade, a strach wyraźnie malował się na jej twarzy.
Jade spojrzała na Justina.
- Nie mogłam zostawić mojej ptaszyny.
*

- Wiem, że nasza umowa nie obejmuję dodatkowej osoby wlokącej się ze mną, ale nie mogłam jej zostawić. Na tym pieprzonym świecie nazywanym prostytucją Roxie była jedyną rzeczą lub jedyną osobą dla której mogłabym znaleźć trochę swojej troski. Plus ona jest zadziorna jak kurwa i nie przyjmuję odmowy do wiadomości - powiedziała Jade wpatrując się w świdrujące, zdezorientowane oczy Justina.
- Cóż druga Ty nie jest tym czego się spodziewałem, ale zgaduję, że przychodzi jako umowa wiązana. Cześć Roxie jestem....
- Justin Kurwa Bieber - powiedziała Roxie całkowicie wkurzona faktem, że stoi, że stoi przed chłopakiem, w którym kochała się od dziecka - przepraszam - przeprosiła szybko - lata temu marzyłam o tym żeby Cię spotkać, ale nigdy nie myślałam, że to odbędzie się to w taki sposób. 

Justin machnął do niej ostrożny uśmiech. 

- Zgaduję, że ja też nigdy nie myślałem o tym, że spotkam fana w ten sposób - wymamrotał ostrożnie.
- Więc - Jade zaczęła - mogłaby wejść, bo jeśli nie ja się nigdzie nie ruszam. Wrócimy do Slima robiąc to co robiłyśmy jakbyśmy nigdy nie wyszły i....
- Jade! - Justin przerwał jej szmer szybko - Oczywiście, że może wejść jeśli to znaczy, że przyjdziesz i będziesz z dala od tamtego miejsca wtedy to oczywiście. Czujcie się jak u siebie w domu, możecie jeść, używać wszystkiego. Roxie jeśli chciałabyś wziąć prysznic tam są dwie łazienki wkoło tu gdzieś. Mam jakieś biznesowe sprawy do załatwienia i muszę pogadać ze swoim szefem o tym, więc będę w pokoju studyjnym na dole gdybyście mnie potrzebowały. 

Jade i Roxie kiwnęły jednocześnie głowami. 

- O i Justin nie chcę być bezczelna ani nic, ale mam nadzieje, że lot nie jest zarezerwowany na późny, ponieważ ten wysoki przestanie niedługo działać - Justin kiwnął.
- Upewnię się co do tego - ruszył w stronę sali studyjnej chcąc rozpaczliwie znaleźć sposób by powiedzieć Scooterowi o tym całym bałaganie. 

Justin's POV 

Co do diabła on powie Scooterowi? "Hey Scoot cóż mam tutaj dwie prostytutki i mam ochotę przyjąć je, żeby zamieszkały ze mną, były częścią załogi i czegoś, więc tak". Sytuacja nie zamierzała pójść dobrze i była inna sprawa, którą Justin realizował, Roxie i Jade potrzebowały wiele pomocy, zwłaszcza, że Jade będzie spadać, po heroinie do czasu gdy wrócą do Los Angeles i będzie potrzebowała troski w ciągu najbliższych kilku dni. 

Pierwszą rzeczą jaką Justin potrzebował zarezerwować dwa dodatkowe bilety do Los Angeles. Zawsze mógł skorzystać z odrzutowca i robić mniej zamieszania. Uśmiechnął się lekko, spodobał mu się pomysł z odrzutowcem. Szybko zadzwonił do Randy'ego jego G5 pilota i poprosił go, aby maszyna była gotowa dla niego, aby mógł polecieć z powrotem do Los Angeles o 3 dziś po południu. Gdy załatwił wszystko z Randy'm, Justin podniósł słuchawkę po raz kolejny, aby wybrać numer Scooter'a i porozmawiać z nim o tym na co nie był przygotowany.

- Hej Justin co się dzieje? Wszystko gotowe na lot powrotny do domu? - zapytał niepewnie Scooter, nie wiedział w jakim nastroju był Justin i nie chciał go ustawić. 
- Hej Scoot, tak , więc nie mogę się doczekać powrotu. Ta ostatnia sesja w studio była świetna, mam już wiele rozplanowanych utworów i jestem gotowy, żeby wrócić i rozpocząć pracę. Słuchaj, dzwonię, żeby zapytać czy harmonogram był na, nie wiem, dwa, trzy tygodnie? 
- Czekaj, poznałeś dziewczynę czy coś?
- Czemu automatycznie o tym pomyślałeś?  - zapytał Justin starając się brzmieć na ciekawego, a nie niegrzecznego. 
- Cóż nie odbierz tego źle, ale brzmisz jakbyś był w dobrym humorze. Na prawdę w dobrym humorze, brzmisz jak stary Ty. Nowy York dobrze na Ciebie działa. Ale w każdym razie potrzebujesz więcej wolnego czasy czy...? - pozwolił sobie zadać pytanie.
- Niekoniecznie, właściwie miałem nadzieję, że moglibyśmy coś do niego dodać z powrotem, wiesz, że wpadliśmy kilka miesięcy temu. Z kilkoma miejscami oczywiście. O i mamy jedno, może dwa miejsca pracy w zespole? - powiedział szybko Justin.
- Musiałeś spotkać dziewczynę! Co masz na myśli mówiąc o dodaniu do harmonogramu? I jeśli ktoś lub ktosie szukają pracy jestem pewien, że znajdziemy coś dla nich. O co w tym wszystkim chodzi?

Justin westchnął. Nie mógł dłużej ukrywać całej tej sytuacji przed Scooterem, nadszedł czas by przejść prosto do prawdy i powiedzieć mu co się dokładnie dzieje. 

- W porządku, na pewno chcesz to wiedzieć? - Justin zawahał się. 
- Kurwa tak, dawaj Justin nie mam całego cholernego dnia!
- Okey Jezu! Spotkałem dziewczynę, ale to nie jest to o czym myślisz. Ostatniej nocy po mojej sesji w studio z Tricky, trochę zgubiłem drogę do hotelu i w rezultacie znalazłem się w niezbyt przyjemnej części Nowego Yorku. Podczas, gdy jechałem tamtędy, zobaczyłem dziewczynę w krótkiej spódnicy, jasnych czerwonych szpilkach i praktycznie w niczym więcej...
- Justin nie wiem dokąd ta historia zmierza - przerwał Scooter.
- Cicho, zaraz się dowiesz. Jak już mówiłem widziałem dziewczynę i zatrzymałem ją. Chodzi o to, że na dworzu było około 20 stopni, a ona była ubrana w nic. Więc spytałem jej czy nie potrzebuje noclegu, wiesz, aby wydostać się z zimna co nie. Oczywiście zaprotestowała kilka razy, ale w końcu się zgodziła, żeby wrócić ze mną do hotelu. 
- Justin co do kurwy, to nie jest jak Ty...
- Nie Scooter to nie jest tak! Po prostu się zamknij, aż skończę! - zażądał Justin - Więc zawiozłem ją do mojego hotelu i pozwoliłem jej wziąć prysznic, zrobiłem dla nas trochę grillowanego sera, a później pogadaliśmy. To wszystko co zrobiliśmy, całą noc póki nie usnęła. Nazywa się Jade i pochodzi z LA. Tak Scooter ona jest, cóż była prostytutką, ale ta dziewczyna, nie wiem co z nią jest stary, ale muszę jej pomóc. I tak jakby powiedziałem jej, że może zamieszkać ze mną i pracować dla mnie dopóki nie stanie na nogi. 
- CO ZROBIŁEŚ?! - krzyknął Scooter - Justin, nie, nie, nie, nie kurwa sukin...nie Justin. Nic nie wiesz o tej dziewczynie, ona może Cię dopaść, może być niebezpieczna i nie lubię tego. Plus co do cholery masz zamiar powiesz tabloidom? Oni będą żyli tym i Twoja kariera się skończy. Albo będę musiał zrobić cholernie dużo kontrolować, żeby to naprawić jak ostatnio.
- Scooter nie możesz mówić mi co mam robić. Mam już cholerne 21 lat. Już powiedziałem jej i jej przyjaciółce Roxie, że jest okey. To dobra rzecz, to jak bycie dobroczynnym. Pomyślałem, że Cię w to wtajemniczę. I mam nadzieję, że mój grafik nie będzie napięty, ponieważ Jade będzie potrzebować mojej pomocy przez najbliższe kilka tygodni. Proszę Cię tylko o wsparcie Scooter, czuję, że to dobrze mi zrobi. 

Justin usłyszał głębokie westchnięcie Scootera na drugiej linii.

- Nie powiem, że mi się to podoba, że zamierzam ją przyjąć czy, że ją akceptujemy, ale w porządku Justin. Po pierwsze Twój harmonogram będzie lekki przez trzy tygodnie to wszystko co mogę Ci dać. Musimy rozkręcić ten album. Większość Twojego czasu będziesz spędzać w studiu, ale zamierzam rozpocząć rozmowy na temat harmonogramu, wtedy będą sesje zdjęciowe i niedługo zamierzamy uderzyć w promocję, a to jest ciężkie jak skurwysyn. Dużo pracy będzie wykonywana w domu w studiu, ale zmuszę Kayle do wysłania pełnego harmonogramu tego co mamy do tej pory do Twojego domu. Jeśli chodzi o miejsce pracy dla dziewczyn to porozmawiamy o tym za kilka tygodni, dobrze? Muszę złapać samolot do Atlanty, ale Kenny będzie na lotnisku, żeby was odebrać. Wyślij mu informacje.
- W porządku, spoko. Dzięki Scooter, serio.
- Oh i Justin - powiedział Scooter zanim się rozłączył.
- Tak?
- Dobrze mieć Cię z powrotem Kidrauhl.

Jade's POV:

Jade latała samolotami obsługując je przez większość czasu w jej życiu* i za żadnym razem nie był to prywatny odrzutowiec tak piękny jak ten jeden, który stał przed nią.
- Podoba Ci się? - Justin uśmiechnął się w chłopięcy sposób, gdy dziewczyny podniosły wzrok z respektem na jego odrzutowiec - To G550, najlepszy w swojej klasie. Jest tak gładki, że prawie nie czujesz, że lecisz! - Justin złapał dłoń Jade i Roxie - Chodźcie i zobaczcie wnętrze!

Jade szła za Justinem i Roxie dysząc lekko w chwale, gdy weszła na pokład. To było cudowne, jedna z najbardziej luksusowych rzeczy jaką kiedykolwiek widziała i nie mogła uwierzyć, że była w jego obecności.

- W porządku, więc kanapy są tutaj wzdłuż, łóżka są z tamtej strony, a sypialnia jest z tyłu. Łazienka jest za ostatnimi drzwiami po prawej, tam jest lodówka, mikrofalówka i kuchenne coś po lewej - powiedział Justin, wysyłając Jade i Roxie do konsternacji** - W każdym razie usiądźcie drogie panie. Zaraz startujemy.

Przyszło przebiegło gładko. Samolot wystartował z Nowego Yorku i Jade starała się zostawić tam wszystkie swoje zmartwienia. Roxie zapadła w niespokojny sen, a Justin pracował nad czymś na swoim laptopie, głośny Dr. Dre Beats rozbrzmiewając w jego uszach. 
Jade zgadywała, że nad czymkolwiek pracował było to związane z muzyką, więc postanowiła mu nie przeszkadzać. Ale w momencie, gdy zdecydowała się wyjrzeć przez okno i spojrzeć na niekończące się mile chmur,ogarnął ją strach.
Jako dziecko Jade kochała wysokości, roller coastery, mosty i wszystko co było bliskie nieba, ponieważ pragnęła się tam znaleźć. Ale jeden fatalny dzień pozostawił ją z lękiem wysokości do końca życia. 

*Dwa Lata Wcześniej*

Wiedziała, że Slim potrafił być szalony, wściekły i nie było niczego co mogłaby z tym zrobić. Przedostała się przez każdy jeden pomysł w swojej głowie i nie byłą w stanie naprawić tego co zrobiła, musiała po prostu zaakceptować konsekwencję. Gdy weszła tylnymi drzwiami do domu Slima rozglądała się jak oszalała szukając go wzrokiem. Gdy zobaczyła, że nie ma go nigdzie w pobliżu, by mógł usłyszeć, że weszła do domu, trochę się rozluźniła. Może go nie było. Powoli pokonywała drogę w dół wąskich schodów, by zobaczyć, że żadnej z dziewcząt nie było w domu, było około drugiej nad ranem oczywiste,że żadnej z nich nie było tutaj. Jade położyła swoją torebkę na materacu, zdjęła swoje kolczyki i położyła je na stoliku nocnym. Gdy była w trakcie wykonywania tych czynności poczuła, że ktoś ją obserwuje, instynktownie odwróciła się.

- AH! - zawołała, gdy zobaczyła Slim'a opierającego się o ścianę przy schodach z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
- Gdzie byłaś Aniele, jesteś trochę spóźniona z powrotem - powiedział chłodno Slim, szarpiąc się z obcym przedmiotem w rękach.
- Słuchaj Slim chodziło o...
-Nie masz moich pieniędzy prawda Angel? Masz uszy tu i tam wiesz, zawsze wiem co i gdzie robicie. Więc nawet nie myśl o okłamaniu mnie.-Jade przetarła czoło.
-Nie nie mam twoich pieniędzy Slim, ale odzyskam je.
-Dlaczego ich nie masz?-syknął Silm, a furia pokazała się w jego oczach.
-Zgubiłam je.-powiedziała szybko, nie chciała by wiedział, że wydała je.
-Ehh..-Slm krzyknął, a dźwięk jaki wydał przypomniał ten z gier.- Zła odpowiedź.-chwycił ją za włosy.
-Czy nie mówiłem Ci suko, żebyś nie okłamywała mnie!-  podszedł z nią do schodów, ciągnąc za jej długie ciemne włosy.
-Slim zaczekaj, proszę nie!-Jade błagał, starając się nie pokazywać strachu.
-Zamknij się suko! Nawet nie próbuj mnie błagać. Okłamałaś mnie i wiesz co o tym myślę. A ja nie bawię się swoimi ze pieniędzmi.-przeciągnął ja przez cały dom, aż straciła orientacje gdzie się znajduje.W końcu upadłą na zimną ziemie, gdy Slim puścił ją gdy znaleźli się na zewnątrz. Rozglądnęła się dookło i zdała sobie sprawę, że są na dachu. Jade zdała sobie sprawę, że jej strach osiągnął maksymaly poziom i zaczynała panikować.
-Slim proszę, nie. Obiecuje oddam wszystkie pieniądze! Proszę, puść mnie, zaraz je zdobęde. Slim wiesz, że zawsze byłam dla ciebie dobra.
Zanim skończyła mówić, Slim chwycił ją za włosy i podszedł z nią na skraj dachu gdzie bez trudu widziała skley i jeżdżące 
samochody.
-Nie Slim proszę!-jej krzyk rozniósł się w nocnym powietrzu, ale nikt nie mógł jej usłyszeć.
-Co zrobiłaś do cholery z moimi pieniędzmi?-Slim warknął.
-Zgubiłam je, mówiłam Ci.
Rozluźnił uścisk i przyłożył jej twarz do ziemi, a z jej ust wydobył się krzyk.
-Dobra,dobra! Potrzebowałam małej pomocy, a Bryan'a nie było, a ja naprawdę tego potrzebowałam, potrzebowałam tego przed powrotem tutaj po część pieniędzy które zarobiłam. Przepraszam Slim, przepraszam i przysięgam, że jeśli mnie puścisz to nigdy więcej się nie powtórzy. Nigdy!- Jade szlochała, a ciepłe łzy spływały po jej policzkach, ale zanim zdążyły uderzyć o ziemie dwadzieścia pięter niżej rozpływały się w ciepłym nocnym powietrzu. Slim szarpnął ją za włosy i rzucił gdzieś na środku dachu, po czym uderzył ją w policzek.
-Nie waż się nigdy więcej brać moich pieniędzy Angel, słyszysz mnie suko?
-Tak Slim.-powiedziała cicho, po czym wytarła krew ze swoich ust.
-Dobrze, a teraz zabieraj stąd swój tyłek i oddaj mi wszystkie pieniądze które masz. Plus twoja ,,małą pomoc'' to Cię może czegoś nauczy. Nie zadzieraj ze mną Angel, bo jestem najgorszym skurwielem jakiego znałaś. Nie zapominaj o tym.
~Koniec
Kiedy myślała o tym jak wysoko w powietrzu się znajduje, Jade zaczęła hiperwentylacje na samą myśl o tym że samolot może spaść, upadek z trzydziestu do pięćdziesięciu stóp nad ziemną wydawała się o wiele straszniejszy niż ten z dachu domu Slim'a. Justin spojrzał na Jade, która wypatrywała się w okno, miała szeroko otwarte oczy z których można było odczytać jedną rzecz, panike.
-Jade.-Justin szepnął i podszedł do niej, położył rękę na jej ramieniu Jade drgnęła i przytuliła się do niego.
-Jesteś tak str-stra-strasznie wysoko!-zaczęła płakać.
-Masz lęk wysokości?
-Tak.-pisnęła.-Co jeśli się rozbijemy, jesteśmy jakieś 50 tysięcy stóp nad ziemią. Justin jedyne co widzę to chmury nic więcej.
-Jade wszystko będzie dobrze. Chodź usiądź koło mnie, wyglądasz na wyczerpaną. Nie chcesz się chwile przespać?
-Nie dam rady.-Jade szepnęła.-Która godzina?
Nagle Jade zaczęła odczuwać mdłości i dreszcze, a jej ciało zaczęło się trząść.
-Coś koło 6, jeszcze jakieś 3 godziny drogi do LA, Dlaczego pytasz? Wszystko dobrze, nie wyglądasz zbyt dobrze.
-Nie mogę zasnąć  bo źle się czuje. A źle sie czuje, bo nie śpię i mam grypę. Oprócz tej grypy czuje się tak jakbym miała jeszcze grypę żołądkową. Wiesz to taka grypa którą łapiesz w środku zimy.
-Mogę cokolwiek dla Ciebie zrobić?
-Dreszcze.-powiedziała, a jej zęby zaczęły szczękać. Samolot przekręcił się w lewo i potem w prawo, Jade poczuła jak nadchodzi fala nudności.-O Boże.-powiedziała po czym pobiegła w stronę łazienki którą Justin pokazał jej wcześniej.
Jej pusty żołądek falował, był jak tsunami ponownie poczuła jak fala nudności nadchodzi, myślała, że nigdy nie skończy wymiotować.
-Jade wszystko w porządku?-Justin zapytał sprzed drzwi, nie chcąc naruszać jej prywatności.
-Um, mhm.-powiedziała gdy poczuła, że jej brzuch uspokoił się, a ona mogła spokojnie wziąć oddech.
Powoli wstała i przepłukała buzie wodą i wpatrywała się w swoje odbicie w lustrze. Wiedziała, że wyglądała tak źle jak się czuła. Była blada jak ściana, a jej twarz była opuchnięta, w jej oczach nadal były łzy. Miała spierzchnięte usta i już nie wyglądała jak dziewczyna z Los Angeles. To była Angel, dzieczyna którą stworzył Slim, dziewczyna która zniszczyła Jade.

Justin’s POV:

Kiedy Jade wyszła z łazienki jedyną rzeczą jaką zrobił Justin było wzięcie jej na ręce i zaniesienie do sypialni, gdzie mogli spokojnie położyć się na łóżku. Przesunął kołdrę na łóżku i położył się na nim i przyciągnął Jade do swojej piersi.
-Co robisz?-zapytała.
-Pocieszam Cię, a teraz cicho i próbuj zasnąć. Wiem, że mówiłaś, że nie dasz rady, ale spróbuj.
-Możesz mi coś zaśpiewać?-zapytała łagodnie.
I know it's hard baby, to sleep at night
Don't you worry
Cause Everything's gonna be alright, ai-ai-ai-aight
Be alright, ai-ai-ai-aight
Through the sorrow,
And the fights
Don't you worry,
Cause everything's gonna Be Alright,ai-ai-ai-aight
Be Alright,ai-ai-ai-aight..

Zanim zdążył się zorentować oczy Jade powoli się zamykały, aż w końcu zasnęła, a jej oddech wrócił do normalnego.
Mimo tego, że wyglądała prawię jak anorektyczka, miała blizny i siniaki była naprawdę piękna. Miała idealnie gładką skóre i jedne z najpiękniejszych brązowych oczu i ciemne włosy, była dla niego idealna. 
Ponieważ wszystkie jego okulary przeciwsłoneczne były starannie spakowane w walizce, jedyne co mógł zobaczyć to blaski aparatów fotograficznych kiedy Kenny prowadził jego, Jade i Roxie z lotniska LAX.
-Czego oni chcą?-Jade szepnęła do ucha Justina. Starając sie nie krzyknąć na wszystkich żeby zeszli do cholery z ich drogi.
-Moje zdjęcie, twoje spojrzenie.Jesteś pierwszą dziewczyną z jaką mnie widzą od pół roku. Będziesz na pierwszych stronach gazet przez najbliższe parę dni. Nie podnoś głowy w górę  patrz cały czas w dół i nie puszczaj mojej ręki, Ok? Nie chce Cię zgubić gdzieś na tym lotnisku.
-Ok.-dziewczyna odpowiedziała. 
Justin miał racje, jej twarz będzie na pierwszych stronach gazet, wszędzie, również w Nowym Yorku i może trafić do rąk Slim'a najniebezpieczniejszego faceta w NYC.

Slim's POV:
- ONA JEST W DRODZE DO LOS PIEPRZONEGO ANGELES. ERIC MYŚLAŁEM, ŻE MASZ TO GÓWNO POD KONTROLĄ?! - Slim krzyknął w twarz jednego z wielu jego pracowników. 
- Miałem, znaczy mam. Po prostu zgubiliśmy ją jak stąd wyszła. Ale odkąd wiemy, że jest w Los Angeles nie powinna być trudna do znalezienia. 
- Powiem Ci co może być trudne do znalezienia  - Slim uśmiechnął się szyderczo.
- Co to szefie? - Eric przełknął ślinę.

- Twój pieprzony trup... - i dźwięk wystrzału napełnił cały dom, krew bryzgnęła na ścianę z tyłu, gdy ciało Erica  upadło bezwładnie na podłogę. Slim podniósł zdjęcie z podpisem "Angel" z lotniska LAX - i Twój też, gdy położę swoje pieprzone ręce na Tobie.




--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
*mowa tam o tym, że prostytuowała się dla klientów w samolocie
** konsternacja - stan osłupienia 
hej, hej! przepraszam, że tak późno dodaję ten rozdział, ale nie miałam czasu, aby usiąść do kompa, ani, aby zabrać się za tłumaczenie, ale już jest. mam nadzieję, że przypadł wam do gustu. co o nim sądzicie?
@soodrew
@Onlly_me

środa, 31 lipca 2013

2. no mercy, no pain, sorrow, or fear, ever.

- Zaczekaj! - Justin krzyknął zatrzymując się w holu - Jade zaczekaj! - szła szybko wzdłuż korytarza, ale kiedy Justin krzyknął jej imię obróciła się.  Zauważył, że była cała blada i trzęsła się, a po jej policzkach spływały łzy - Czemu odchodzisz?
-Bo tak to działa, budzę się rano i wychodzę zanim nawet zdążysz zauważyć, że w ogóle tam byłam. Justin to było bardzo miłe i w ogóle, ale muszę wrócić do swojego życia zanim mój szef mnie zabije.
- Więc dlaczego płaczesz? - zapytał.
- Nigdy nie przydarzyło mi się coś takiego, chociaż raz było miło obudzić się w łóżku nie obok kogoś nie nieznajomego, w dodatku wiem, że potrzebuje naprawić wszystko w sobie i to doprowadza to do tego, że czuje się tak źle.


Myślał o tym od wczorajszej nocy, ale zanim zdołał pomyśleć słowa wypłynęły z jego ust.


- Poleć ze mną do LA.


Jade stała nieruchomo wpatrzona w Justin’a i po chwili zaśmiała się błagalnie.


- Ha. Dobry żart. Naprawdę.
- Nie, jestem w 100% poważny - powiedział i chwycił jej rękę i wrócił z nią do pokoju hotelowego.


Usiedli na kanapie i Justin spojrzał w prosto w oczy Jade.


- Wróć do Los Angeles ze mną, a ja postawie Cię z powrotem na nogi. Nie zasługujesz na takie życie, a ja chce Ci pomóc. Jesteś śliczną dziewczyną Jade i ja nie mogę znieść tego jak tego jak żyjesz. Wróć ze mną, zatrudnię Cię jako moją asystentkę albo coś w ten deseń i będziesz mogła ze mną zostać. Mam mnóstwo wolnych pokoi i przestrzeni. Potem kiedy już będzie lepiej będziesz mogła odwiedzić swoją rodzinę znowu, nawet jeśli tak nie myślisz mogę przysiąc że za tobą tęsknią.
- Jeśli planujesz jakiś żart to do cholery nie jest zabawne i jesteś dupkiem - Jade warknęła.
- Obiecuje to nie jest żaden żart. Więc wrócisz ze mną?
- Nie mogę - powiedziała ze smutkiem, gdy strach zaczął w niej narastać - mój szef, Slim. On mnie znajdzie, będzie na mnie polować i każe mi wrócić do biznesu. I tak będę w tarapatach za to że nie wróciłam wczoraj na noc.
- Jade - Justin powiedział przybliżając się do niej - Będziesz, ze mną bezpieczna przysięgam, mam mnóstwo ochrony nikt Cie nie skrzywdzi.
- Nic o mnie nie wiesz! - wyrzuciła ręce w górę w desperacji - A ja nic nie wiem o tobie. Skąd wiesz, że nie lubię mojego życia, skąd wiesz, że chce czuć się lepiej i zobaczyć z moją rodziną? Huh? Skąd do cholery wiesz! Nie znasz mnie Justin i nic nie wiesz! - krzyknęła zdenerwowana.
- Ponieważ jeśli chciałabyś tam wrócić nie siedziałabyś tu próbując udowodnić, że chcesz tam wrócić, wyszłabyś. Nie odwróciłabyś się na korytarzu tylko poszłabyś dalej. Nie, nie znam Cię, a ty nie znasz mnie, ale możemy się poznać. Przez całe moje życie żyłem dla innych i pomagałem innym, a teraz chce pomóc tobie - powiedział te słowa najszczerzej jak umiał.
- Ale ja potrzebuje ratunku, czuje się jak kompletne gówno i jeśli zacznę się rzucać w samolocie to nie będzie przyjemny lot.
- Czekaj to znaczy, że wrócisz ze mną? - Justin zapytał - Naprawdę wrócisz, ze mną do LA?
- Raczej tak - mruknęła.


Jade nie mogła uwierzyć co właśnie robi, próbując wyrwać się z bycia prostytutką i powrotu do normalnego życia, to było szalone i głupie dobrze wiedziała, że to nie może się udać. Po pierwsze narkotyki, Jade nie wiedziała czy będzie umiała bez tego żyć i jeszcze do tego sex. Był czym co zawsze kochała i w czym czuła się dobra, nie chodziło o to że robiła to z nieznajomymi, ale o uczucie ucieczki od świata do którego przywykła i z którego nie chciała zrezygnować. Ale nie odczuwała tego już od bardzo dawna.


- A więc mam parę spraw do załatwienie na mieście, ale wrócę za jakieś dwie godziny. Ok?
- A skąd mam wiedzieć, że wrócisz? - Justin zapytał podejrzliwie, to był cud że się zgodziła się jechać, ale co jeśli pójdzie i zmieni zdanie?


Dziewczyna otwarła małą torebkę i zaczęła ją przeszukiwać.


-Trzymaj - powiedziała i położyła zdjęcia na stoliku. Justin spojrzał na zdjęcie, była na nim młodsza wersja Jade, prawdopodobnie miała czternaście lub piętnaście lat, na rękach trzymała dziecko, ich oczy miały takim sam kształt.
-To Elena? - zapytał, a dziewczyna przytaknęła mu.
-To jedyna rzeczy jaką wzięłam z domu, teraz masz dowód na to, że wrócę. Naprawdę nie kłamie muszę załatwić parę spraw.


Jade wyszła z hotelu, zostawiającego Justina samego.


Samotność to coś czego Justin nie odczuwał od dobrych paru lat, nigdy nie był sam nigdzie. Zawsze był przy nim ktoś Kenny, Moshe, Alfredo, ktoś kto chodził z nim wszędzie, ale odkąd on i Selena zerwali zrobił się zgorzkniały i rozdrażniony i nikt nie chciał z nim przebywać. Nie winił ich za to, obecność innych irytowała go, po prostu czasem potrzebował chwili dla siebie, ale miesiące tej ,,chwili dla siebie’’ przerodziły się w samotność. Poczuł, że to czas, aby to wszystko odeszło. Tak tęsknił za Seleną  bardziej niż myślał, ze będzie i to, to nadal bolało. To był jego pierwszy tak prawdziwy związek który tak wiele w nim zmienił. Zrobiłby dla niej wszystko, układał wszystkie swoje plany pod nią i kiedy wszystko było idealnie ona powiedziała ,, Justin nie mogę już tego ciągnąc’’ pamięta ten moment jakby to było wczoraj.

*Flashback*

- Najlepsza kurwa wycieczka w moim życiu! - Justin krzyknął do Alfredo, Ryan’a Good, Ryan’a, Chaz’a, Jaden’a i Kenny’iego kiedy przekroczyli próg jego domu - Serio chłopaki musimy to robić co najmniej raz w roku!
- W twoje urodziny,  raz w roku ! Właśnie teraz - Alfredo powiedział śmiejąc się.
- Tak! Raz w roku tak jak Justina ma urodziny, Alfredo jesteś takie mądry! - Chaz  chlapnął.


Wszyscy odwrócili się i spojrzeli na niego zakłopotanie, ale on był zbyt zajęty zapinaniem i rozsuwaniem  zamka w bluzie.
Kiedy cała reszta rozeszła się po domu, Justin zauważył że coś się zmieniło. Nie było tu brudno tak jak zapamiętał to miejsce gdy wychodził, przecież sprzątaczka przychodziła tylko raz w tygodniu. Czegoś brakowała i kiedy zobaczył Selene schodzącą po schodach z walizka w ręce zdał sobie sprawę czego brakowało.


- Oh, um jesteś w domu - na jej twarzy pojawił się uśmiech - Byłam pewna, że przejeżdżasz jutro.
- Wróciliśmy wcześniej, chciałem zrobić Ci niespodziankę - Justin powiedział sceptycznie - Gdzieś się wybierasz?


Brwi Seleny uniosły się, zawsze tak robiła kiedy miała mu jakieś wieści do przekazania, zazwyczaj były to złe wieści. Oczy Seleny powędrowały na szóstkę przyjaciół Justina stojących tuż za nim.


- Um…
- Będziemy na zewnątrz, chodźcie popływać albo coś - Alfredo powiedział wypychając wszystkich tuż za szklane drzwi.
- Ale ja chciałem usłyszeć o czym będą rozmawiać - Chaz krzyknął na Alfredo gdy ten próbował go wypchnąć z pomieszczenia.


Alfredo posłał Justinowi szybki uśmiech i zamknął drzwi.


- Selena o co chodzi? Jedziesz na wycieczkę albo…-sam przerwał.


Coś w nim krzyczało, że Selena wcale nie jedzie na wycieczkę.


- Nie, Justin.. Ja odchodzę -powiedziała szybko - Przepraszam.

Złość uruchomiła się w Justinie natychmiastowo


- JEST CI PRZYKRO! - warknął - Po prawie 4 cholernych latach wszystko co potrafisz powiedzieć to, to że Ci przykro?!
- A co powinnam powiedzieć, według Ciebie?! - Selena krzyknęła, robiąc się coraz bardziej zdenerwowana - Chcesz żeby powiedziała przykro mi Justin już Cię nie kocham, to nie jest to czego chce, to nie stało się dziś tak jest od co najmniej roku, a ja po prostu nie miałam odwagi żeby zostawić Cię wtedy. Tak, wiem jestem tchórzem za to, że odchodzę w ten sposób. Ale Justin naprawdę mi przykro, ja po prostu dłużej tak nie mogę - I właśnie po tych słowach odeszła, zostawiając Justina samego.

Jego przyjaciele stojący na zewnątrz słyszeli wszystko co przed chwilą się stało i gdy tylko weszli do pomieszczenia, zaczęli zadawać pytania.


- Co się właśnie do cholery stało? - Ryan zapytał.
- JB, czy ona zamierza wrócić?
- Hey, jest coś co mogę dla Ciebie zrobić? - Alfredo zapytał.
- Wynocha! - Justin wrzasnął, czując że wszystko w nim zaczyna się gotować.
- Justin - Chaz chciał coś powiedzieć.
- Wynocha! Po prostu wynoście się stąd i zostawicie mnie samego! - krzyknął po czym pobiegł schodami na górę.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~               

Po tym zdarzeniu Justin nie był w stanie porozmawiać z kimś dłużej niż 10 minut bez chęci rzucenia mu się do gardła.
Selena była ułatwieniem w jego życiu. Czymś niezmiennym w odróżnieniu do wszystkiego innego.


Ostatecznie Justin nie był w stanie brać udziału w wywiadach, bo to doprowadzało go do szału, sesje zdjęciowe stały się zbyt trudne, ponieważ nie był wstanie dłużej udawać szczęśliwego. W końcu Scooter zmienił wszystko Justin spędzał większość czasu na podróżach ze znajomymi, pisaniu piosenek i pracy w studiu. Jego zarozumiałość sprawiła, że nawet jego przyjaciele przestali dzwonić a on nigdy nie raczył zadzwonić do nich. Rozmawiał tylko z mamą gdy do niego dzwoniła, rozmawiali codziennie aż do momentu w którym przestał odbierać i w rezultacie dzwoniła tylko raz w tygodniu. Jedynymi osobami które miały z nim stały kontakt była Jazzy i Jaxon, jego dwa powody do radości, czuł że tylko oni mu w życiu zostali. Ale kiedy myślał nad tym co powiedział Jade, o tym, że powinna zmienić się dla rodziny zdał sobie sprawę, że sam powinien się zmienić.  Po raz pierwszy od 6 miesięcy chwycił telefon i wykręcił numer przyjaciela, Ryan’a.


-Justin?
***

Było zimno, ale nie tak zimno jak wczoraj kiedy Jade chodziła po ulicy. Zawiązała szalik mocniej wokół szyi i zapukała do drzwi piwnicy.

- Kto tam? - ktoś wrzasnął z środka.
- Angel - krzyknęła swoje przezwisko. Wszystkie dziewczyny Slim’a miały imiona na A. Angie, Amanda, itp. Slim nazwał Jade Angel ponieważ jak miał w zwyczaju mawiać ,, jesteś jedną z moich najlepszych dziewczyn, jesteś moją dziewczyną. I nigdy przenigdy nie pozwolę, aby stało się coś mojemu Aniołkowi’’
-Angel? - facet otwarł drzwi wciągnął ja szybko do środka i przytulił - Co się stało, Slim do mnie dzwonił cały weekend, gdzieś ty była?
- Tu i tam. Byłam zajęta i zapominałam  żeby sprawić telefon. Właśnie wracam, ale najpierw potrzeba mi małej pomocy. I przyszłam do Ciebie Bryan.
- Slim będzie mieć swoją laskę z powrotem. Dobra mów czego Ci potrzeba, a ja postaram się to jak najszybciej zdobyć i będziesz mogła iść. Jeśli Slim znowu zadzwoni nie powiem mu, że tu byłaś - Jade uśmiechnęła się.
- Wiedziałam, że mogę na Ciebie liczyć Bryan, dobra potrzebuje 10 paczek najlepszej jaką masz hero (nazwa heroiny) i mój drogi potrzeba mi tego natychmiast - powiedziała, kiedy poczuła że z jej ciałem coraz gorzej. Wszystko o czym była w stanie myśleć to to jak Justin trzymał ją w ramionach wczoraj i próbował uspokoić.


Bryan pokiwał głową.


- Mam wszystko czego potrzebujesz Angel. Więc w jaki sposób będziesz płacić - powiedział z nutką podtekstu seksualnego.
- W ten co zawsze - Jade zaśmiała się.


Tak to właśnie było, sex i heroina. On dawał jej heroinę,a ona uprawiała z nim sex.


Jade pociągnęła za sobą Bryan’a do jego sypialni i oboje opadli na łóżko. Bryan od razu włożył ręce pod jej spódnice i zaczął dotykać jej tyłka, Jade przyciągnęła go do siebie tak mocno, że ktoś obcy z całą pewnością stwierdziłby, że są kochankami. Całowała go zaciekle, rozpinając guziki jego koszuli, kiedy już uporała się z nimi rzuciła ją gdzieś na środek pokoju, przeniosła swoje pocałunki na jego tors. W tym czasie Bryan ściągnął większość ciuchów Jade i starał się odpiąć jej stanik. Dziewczyna przerwała pocałunki i szybko odpięła zamek w spodniach chłopaka i ściągnęła je z niego. Chwyciła jego bokserki po bokach i powoli zsunęła je na dół pozwalając im opaść gdzieś na końcu łóżka.


- Masz gumki? - zapytała, nie mogła pozwolić sobie zawracać głowę jakimiś chorobami albo co gorsza myślą o zajściu w ciąże.


Bryan przytaknął i wyciągnął jedną z szafki obok łóżka. Jade założyła mu prezerwatywę, a on po chwili wszedł w nią. W tym momencie jej mózg zaczął blokować wszystko co do niej dochodziło, to był jej mechanizm obronny. Nauczyła się tego po pierwszym roku gdy weszła do biznesu. Nie chciał pamiętać nic z tych rzeczy, bo dręczyły by ją koszmary. W tym czasie ona i Bryan zaczęli się ubierać, a on wsunął małą paczuszkę do jej stanika, Jade nie pamiętała oni jednego momentu z ich całej seksualnej przygody i to zadowalało ja w pełni, po prostu nie chciała nic pamiętać.


- Dzięki Bryan - powiedziała, zostawiając pocałunek na jego ustach i opuszczając jego dom, miała nadzieje, że nie będzie musiała już nigdy więcej tu wrócić.


Przyjście tutaj było głupim pomysłem, nieodpowiedzialnym  i totalnie niebezpiecznym, ale nie mogła wyjechać bez pożegnania. Jeśli Slim by ją złapał i wiedział, że planuje ucieczkę, zabiłby ją.  Po wzięci ,,pomocy’’ Jade czuła się niesamowicie dobrze, pewnie weszła tylnymi drzwiami domu Slim’a i zeszła do piwnicy w miejsce gdzie przebywały dziewczyny. Był już prawie popołudnie więc większość dziewczyn wracała do domu.

- Jade! - Roxi cicho krzyknęła, kiedy dziewczyna zeszła z ostatniego schodka. Roxie była prawą ręką Jade i najbliższą osobą dla niej. Była najmłodsza z nich wszystkich i najnowsza w tym biznesie, była nieśmiałą siedemnastolatką ale pracowała na ulicy tak jakby była w tym biznesie tak długo jak Jade . Kiedy Slim 3 miesiące temu przyprowadził ją do domu dziewczyna od razu polubiła ją.

- Jade gdzieś ty się do cholery podziewała?

Wszystkie dziewczyny odwróciły się, a parę z nich przytuliło ją. Jade była najstarsza z nich wszystkich, miała dwadzieścia dwa lata i była najdłużej w biznesie. 


- Tu i tam - powiedziała jak gdyby nigdy nic. Przeszła na drugi koniec pokoju, który był jednym wielkim skupiskiem starych ciuchów i za małych sukienek w które dziewczyny się wciskały.
- Slim nie będzie zadowolony - Johanna powiedziała to z potępiającym wyrazem  twarzy, była ciemno włosom brunetką, od jakiegoś roku była w biznesie plus była pupilkiem Slim’a.


Jedyną rzeczką jaką Jade robiła było pakowanie jej rzeczy. Zabrała wszystko co przyniosła tutaj czyli w zasadzie niewiele.

Jade co ty wyprawiasz? - Roxie zapytała cicho,Jade odwróciła się i spokojnie spojrzała na nią.
- Nadszedł czas Roxie - spojrzała na inne dziewczyny - Przykro mi.

Łzy zaczęły spływać z twarzy Roxie, było to zakazane w domu Slim’a. Nie wolno było pokazywać współczucia, strachu, paniki - nigdy. To były pierwsze zasady jakich uczyłeś się tutaj. Oczywiście wszystkie łamały je w pierwszych dniach, ale Slim miał swoje sposoby, w bijał je w ciebie i sprawiał, ze nigdy więcej ich nie złamiesz. 


- Roxie, nie.. ci..ci. - Jade szybko starła jej łzy - Wszystko w porządku, wszystko będzie Ok, Rox będzie dobrze. Nie płacz. Prozę Cię, nie płacz. - Jade powiedziała, sama próbując powstrzymać łzy.
- Jade nie możesz mnie zostawić!
Nie mogę robić tego bez Ciebie - Roxie załkała.

Rox wyglądała strasznie. Była uzależniona od kokainy, od czegoś co pokazał jej Slim, bo przecież ,, wszystkie musiały mieć jakieś hobby’’ aby ,, były czymś zajęte’’. Parę dni temu przez przypadek zapomniała dać mu wszystkich pieniędzy, a on zabrał cały jej zapas i kazał siedzieć w domu i nie wychodzić bez jego pozwolenia.


Efekty tego były dobrze widoczne na jej twarzy.

- Rox - warga Jade zaczęła drżeć.
- Nie - Roxie powiedziała stanowczo, wkładając swoje rzeczy do torby - Jade nie zostawisz mnie tu samej.
Idę z tobą.

Jade od razu pomyślała o Justinie, nie będzie zły jeśli weźmie ze sobą Roxie, nie będzie? Odwróciła się do reszty.

- Nie będę wygłaszać żadnej gównianej mowy na temat tego dlaczego odchodzę i że zasługuje na lepsze życie, bo wszystkie zasługujemy. Chce tylko powiedzieć, że was wszystkie kocham i radzę wam zabierajcie stąd swoje tyłki jak najszybciej, nie popełnijcie tego błędu co ja, jasne? - syknęła.


Wszystkie kiwnęły głowami, Dziewczyna odwróciła i spojrzała na Roxie, która pakowała ostatnią rzecz do torby i stanęła za Jade.


-Pamiętajcie o naszym kodzie. Nikt nic nie mówi Slim’owi, nie wiedzieć gdzie jesteśmy. Powiedzcie, że musiałyśmy uciec w nocy i nie dajcie się złapać na kłamstwie, dobra? - powiedziała - Kocham was, naprawdę was kocham, bądźcie silne.


Jade chwyciła rękę Roxie i szybko wybiegły schodami,  wymknęły się z domu zostawiając wszystko w tyle mając na dzieje, ze na zawsze.




------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Więc jak zapowiadałyśmy mamy rozdział. Jak wam się podoba? Co sądzicie? Kolejny rozdział w środę, a może i wcześniej ;)

@Onlly_Me
@soodrew

środa, 24 lipca 2013

1. Long nights, strange men.

To ostatnia noc w Nowym Yorku nim Justin wróci do swojego domu w Los Angeles i była to piekielnie zimna noc. Od dwóch tygodni nie miał czasu by zastanowić się dlaczego zaplanował sobie podróż do Nowego Yorku w środku zimy, podczas gdy powinien zostać w Los Angeles, gdzie słońce świeciło przez cały rok z ciepłem napełniającym każdy cal jego skóry. Jednakże zima w Nowym Yorku nie przerażała go zbytnio, był Kanadyjczykiem, niezłomny jak paznokcie, przeżył gorsze zimy. Dużo bardziej od leżenia w słońcu na swoim balkonie wolał przebywanie na śniegu.

Było około drugiej nad ranem, a on dopiero opuszczał studio po sesji z dużym nowojorskim producentem i nie mógł się doczekać powrotu do hotelu, by przespać się nim złapie swój popołudniowy lot. NY był miły i dobrze go potraktował w czasie, gdy potrzebował być z dala od LA, od paparazzich polujących na niego z pytaniami na temat jego zerwania z niesławną ex, Seleną Gomez. Justin wskoczył do swojego wypożyczonego samochodu i ruszył w dół ulicy w kierunku, w którym miał nadzieję, znajdował się jego hotel. Po chwilowej jeździe zorientował się, że musiał gdzieś źle skręcić, ponieważ znajdował się w niezbyt ciekawej części Nowego Yorku, gdzie nigdy wcześniej nie chciał zaglądać. Gdy zjeżdżał w dół ciemnej i mrocznej ulicy kątem oka dostrzegł coś co przykuło jego uwagę, jaskrawoczerwone szpilki.

- W tę dwudziestostopniową pogodę?! - wyszeptał głośno do siebie. Wtem zorientował się, że istnieje jeden powód dla którego dziewczyna mogłaby być z dala od wszystkiego na brudnej ulicy o drugiej nad ranem nosząc taki strój do butów. Musiała być prostytutką lub prostytutką, nie potrafił myśleć o tym w pozytywny sposób, starając się nie brzmieć zbyt krytycznie wygłaszając sądy, które krążyły mu  po głowie. Ciekawy pozwolił swoim oczom podążać śladem od jaskrawoczerwonych szpilek po resztę ciała. Jej długie, perfekcyjne wyrzeźbione nogi były ledwie przykryte krótką mini spódniczką czy sukienką, która przylegała mocno do jej wysportowanego ciała. Jej długie ciemne włosy opadały kaskadami na jej plecy, ale w tamtej chwili były rozwiane na jej twarzy przez zimny porywisty wiatr. Rozglądała się dookoła jakby zgubiła kogoś lub coś. Nagle Justin zauważył jeszcze jedną chwytającą za serce rzecz, dziewczyna szlochała. Przez moment przeszła pod uliczną latarnią i mógł zauważyć czarną maskarę spływającą wraz ze łzami w dół jej twarzy. Nagle zatrzymał się przy kącie do którego się zbliżała i opuścił szybę w drzwiach od strony pasażera.

- NIECZYNNE - powiedziała szybko, gdy zbliżyła się do samochodu.
- Kto powiedział, że szukam Twojego biznesu? - spytał Justin, a jego słowa były surowsze niż planował.
- Cóż, jesteś na rogu Ósmej i Wellington o przeklętej drugiej nad ranem, dlaczego więc miałabyś być jeszcze tu na dole? - warknęła, podchodząc bliżej okna.
- Zgubiłem się - powiedział skruszony Justin - spójrz...to może zabrzmieć nienormalnie, ale wsiądź do auta. Jest zajebiście zimno na dworzu, a Ty jesteś ubrana w prawie nic - natychmiast przerwał mentalnie waląc się po głowie. - To znaczy nie chciałem zabrzmieć niegrzecznie, ale wejdź do samochodu, proszę. Zabiorę Cię do swojego hotelu, będziesz mogła wziąć gorący prysznic, dam Ci jakieś ciuchy do spania i coś do jedzenia.
- Nie potrzebuję Twojej cholernej darowizny - warknęła, a furia malowała się na jej zbolałej twarzy.
- To nie jest darowizna, to cóż, hmm. Nie wiem jak opisać Ci to inaczej niż po prostu bycie przyjacielskim. Spójrz wyglądasz jakby było Ci zimno, więc proszę choć ze mną. Nie potrzebny mi Twój biznes, mogę Ci to przysiąc. Jesteś piękną dziewczyną tylko...- przerwał chuchanie. Jak miał powiedzieć prostytutce, że nie interesuje go prostytucja nie brzmiąc przy tym jak dupek w całym tego słowa znaczeniu?
- Nie pieprzysz się z prostytutkami - warknęła otwarcie - załapałam. Więc dlaczego powinnam pójść z Tobą, kimś kompletnie obcym? Skąd mam wiedzieć, że nie jesteś jakimś psychicznym mordercą czy kimś takim?
- Jestem pewny, że wtedy cały świat by wiedział, iż jestem psychicznym mordercą. No dawaj, proszę? Możesz nawet spać w niesamowitym łóżku hotelowym. Zarezerwowałem przypadkiem cały apartament, więc mam  dodatkową przestrzeń - powiedział Justin najmilej jak potrafił.
- Spójrz to na prawdę miłe z Twojej strony, ale nie mogę. Mój sze...po prostu mam coś do zrobienia.
- Chciałaś coś powiedzieć o swoim szefie, spójrz wiem coś o twardych kierowniczych tyłkach, mam ich dwóch, więc błagam Cię. Będę czuł się naprawdę źle odjeżdżając i zostawiając Cię tu na zimnie. Nawet dam Ci jakieś pieniądze, gdy wyjdziesz.

W końcu westchnęła i pokręciła oczami.
- Dobra, ale jeśli mnie zabijesz, mój szef znajdzie Cię i wtedy już nie żyjesz. jestem jedną z jego najlepszych dziewczyn, kimś kogo boi się stracić.
- Obiecuję, nie zabiję Cię - powiedział Justin odblokowując drzwi i otworzył je dla niej.
'Ale nie obiecałem, że oddam Cię znów tu, do tego obrzydliwego życia' - pomyślał jadąc w dół ulicy.

Jazda była cicha, co jakiś czas patrzył na dziewczynę po prawej sprawdzając czy wszystko jest okay i czy łzy nie spływają dłużej po jej policzku. Gdy zameldował się w hotelu dwa tygodnie wcześniej, kierownik dał mu służbowy klucz, by mógł wchodzić i wychodzić tylnymi drzwiami, bez zostania zauważonym przez kogokolwiek na ruchliwych, krzątających się ulicach Nowego Yorku. Zaparkował samochód tam gdzie zazwyczaj i szybko podbiegł na drugą stronę samochodu, by otworzyć dziewczynie drzwi. Zorientował się, że wciąż nazywa ją "dziewczyna" i nie zna jej imienia.

- Czy mogę znać Twoje imię? - zapytał Justin, gdy pokonywali drogę do hotelu.
- Jade - powiedziała szorstko pozwalając mu przodować. Ten hotel był lepszy niż cokolwiek, gdzie ją przyniesiono w ciągu trzech lat albo cholera przez całe jej cholerne życie i czuła się jak kawałek gówna w stosunku do tego całego drogiego piękna. Jade szła prędko za Justinem i przyjrzała mu się bliżej, gdy przechodzili przez salę. Wiedziała kim dokładnie on jest, popstarowy kutas Justin Bieber ten dla którego wszystkie dziewczyny z jej szkolnych lat straciły głowę. Trzy lata później był wciąż tak popularny jak kurwa kiedykolwiek i nie można nawet spojrzeć na tabloid bez krzyczenia jego imienia.

- Jesteśmy - powiedział Justin, gdy znalazł numer swojego hotelowego pokoju. Wyjął kartę klucz ze swojego portfela, przyłożył do drzwi i oboje usłyszeliśmy małe kliknięcie, gdy drzwi się odblokowały.
- Hotel, cudowny hotel - zaśmiał się, gdy wprowadził Jade do środka.

Jade otworzyła szeroko usta. Nie żartował sobie, gdy mówił, że ma cały apartament, to było dziesięć razy większe niż jej cały pieprzone mieszkanie i był to jedynie hotelowy pokój.

- O mój pieprzony Boże - wyszeptała.
- Tak wiem, jest trochę za mały na apartament, ale to nadal apartament - Justin wzruszył ramionami.
- Za mały na apartament? Czy Ty sobie ze mnie kurwa żartujesz? To jest olbrzymie! - wybuchła Jade rozglądając się ze zgrozą. Justin podrapał się po karku z nerwów i wstydu. Brzmiał jakby był strasznie bogatą, snobistyczną osobą - nienawidził, gdy sława wychodziła. 'Za mały na apartament', "CO DO CHOLERY, JUSTIN?" - myślał.
- Uh, więc tam są dwie łazienki jedna przy sali głównej druga za kuchnią. Zostawię Ci szorty i koszulkę na kanapie - Justin zamarł.

Jade kiwnęła głową nim wycofała się do łazienki.

Dziewczyna nigdy nie patrzyła w lustro, nigdy nie lubiła tego co tam widziała. Ale gdy wyszła spod gorącego, parującego prysznica czuła, że to najbardziej niesamowita rzecz w świecie, lepsza od seksu, poprawka od namiętnego seksu takiego, którego nie miała od lat. Nie mogła nic na to poradzić, ale spojrzała w duże lustro wiszące przed nią. Jej długie ciemne włosy opadały na jej plecy, kończące się za miejscem gdzie byłoby zapięcie od stanika, gdyby miała go na sobie. Jej wolna od makijażu twarz była nieco spuchnięta i blada od nędznego płaczu, który zdarzył się na chwilę przed tym jak znalazł ją Justin. Jej jasne oczy były przekrwione, a jej jasnoróżowe usta były lekko popękane, ale to było nic w stosunku do reszty ciała. Siniaki widniały na jej ramionach spadały kaskadami na nogi i biodra, jakby miała małe plamki niczym gepard lub lampart. Nie chodziło oto, że było ich tak wiele, lecz po prostu wyglądały tak ze względu na wielkość i kształt, z wyjątkiem kilku odcisków dłoni. Więcej łez napłynęło jej do oczu, gdy myślała o wydarzeniach ostatnich dni. Szybko odepchnęła od siebie te myśli, nim pchnęła drzwi mrugnęła pozbywając się łez i wyszła na korytarz. Po tym jak założyła za dużą bluzę i parę bardzo miękkich spodni, które oczywiście były Justina, nos Jade zaciągnął ją do kuchni skąd dolatywały niesamowite zapachy.

- To tylko grillowany ser i szynka - przyznał Justin gdy ją zobaczył - nie jestem szefem kuchni, ale nie chcę wzywać obsługi hotelowej o tej godzinie, mam nadzieję, że Ci to nie przeszkadza - uśmiechnął się lekko. W jasnym kuchennym świetle, bez makijażu Justin mógł powiedzieć, że Jade nie była tylko ładna nie, była piękna i nie był to rodzaj seksownego piękna, lecz naturalnego. Była naturalnie piękna.

- Chodź usiądź - Justin wskazał na krzesło przed nim - coś do picia?
- Masz Sprite? - Jade skrzywiła się, żołądek zaczął ją boleć i już wkrótce poczuję skutki odstawienia.
- Tak jasne - powiedział i wyciągnął szklaną butelkę z lodówki. Odkapslował ją i podał Jade.
- Więc Jade, opowiedz mi coś o sobie. Jesteś z Nowego Yorku? - zapytał.
- Nie musimy tego robić, serio - sapnęła - po prostu mnie przyprowadziłeś, na prawdę nie chcesz znać mojej historii.
-Oh, ale chcę. Nie chcę utrzymywać takiego kontaktu jak teraz. Znaczy nie jako obcy - zaśmiał się lekko - no dawaj, powiedź mi!

Jade westchnęła
- Nie, nie jestem z Nowego Yorku. Urodziłam się i wychowałam w Los Angeles. Przeprowadziłam się do Nowego Yorku trzy lata temu, gdy skończyłam osiemnaście lat i gdy dostałam się do biznesu - uśmiechnęła się - Związałam się z moim szefem, Slim'em, typ, który nie wie kiedy skończyć lub kiedy się zatrzymać. Cóż niewiele do gadania - Justin wewnętrznie westchnął, była strzeżoną dziewczyną.
- Ja mieszkam w Los Angeles! Więc, uh czym się interesuje...
- Prostytucja, samotne noce z obcymi mężczyznami? Z tego są pieniądze, to utrzymuje mnie z dala od ulicy przez większość czasu... - zamarła. Justin położył przed nią grillowany ser, usiadł na stołku naprzeciw niej i wziął kęsa ze swojej porcji. Jade spojrzała na danie, a jej żołądek zagrzmiał żarłocznie, umierała z głodu, już nie pamiętała kiedy ostatni raz coś jadła. Nagle poczuła uczucie mdłości w tylnej części gardła, efekt odpływającej heroiny i koki, to było żenujące, a ona nie mogła nic zrobić. Wzięła mały kęs kanapki pozwalając ciepłemu brejowatemu serowi roztopić się, czując ból w kościach chwyciła Sprite uspokajając żołądek.

- Więc...Twoja rodzina jest tutaj w Nowym Yorku czy z powrotem w Los Angeles? - zapytał. Serce Jade zaczęło bić z bólem i musiała podeprzeć się wyspy, aby ból się nie podwoił na myśl o swojej rodzinie. W domu Slim'a dziewczyny nie rozmawiały o rodzinach. Był to zbyt drażliwy temat i żadna nie miała ochoty go poruszać, a wszyscy mężczyźni, których spotkała troszczyli się jedynie o jej ciało.
- Wrócili do Los Angeles - powiedziała prosto, biorąc kolejny kęs, aby zapełnić pustkę po rozmowie o nich, ale teraz zdecydowanie nie była głodna.
- Jacy oni są? - zapytał z ciekawością, nie wiedział. Nie rozumiał jak to jest być wrzutem na dupie bez pracy, pieniędzy i bez pomocy z czyjejkolwiek strony.
- Idealni - wymamrotała cicho, odsunęła na wpół zjedzoną kanapkę od siebie. Łzy napłynęły jej do oczu jeszcze raz, lecz tym razem pozwoliła im spaść.
- Hey, hey, hey - wymamrotał cicho Justin przybliżając się do niej - przepraszam nie chciałem Cię zasmucić, naprawdę nie chciałem - następnie odprowadził ją do kanapy, podczas gdy ona zaczęła szlochać.
- Jest *czkawka* okay *czkawka* nie *czkawka* wiedziałeś! - płakała - Nie widziałam swojej rodziny od prawie czterech lat, ponieważ przez mój styl życia, bądźmy szczerzy zapomniałam o nich. Łatwiej jest nie wspominać ich.
- Chciałabyś pogadać o nich teraz, skoro nigdy tego nie robiłaś? - zaoferował Justin.
- Tak, chciałabym.

- Mam młodszą siostrę Elenę. Była najbardziej uroczą, najbardziej kochaną osobą na całej ziemi. Nazywałam ją mała ja, ponieważ miała takie same ciemne włosy, brązowe oczy i mimo że miała jedynie trzy lata były pełne iskier, których nie mogłam znieść. Jeszcze jest Junior albo Leukas mój starszy brat. Był wysoki, dobrze zbudowany, cały kapitan uniwersyteckiej drużyny w piłkę nożną. Dostał się do UCLA* na stypendium piłkarskie i pomogło mu to, że był atrakcyjny. To moja cała rodzina - Jade przerwała i nabrała kilka głębokich oddechów, rozmowa o rodzinie otworzyła nowe rany, a skutki odstawienia stawały się silniejsze i silniejsze - Moja mama Ella, była najpiękniejszą i najzabawniejszą kobietą jaką znam, ale absolutnie nie możesz postawić się jej lub zasadą mojego ojca, Leukas'a Seniora. A to było to co zrobiłam. Powoli, stopniowo naginałam zasady to tu, to tam. Później nocą, wymykałam się, wpadłam w złe towarzystwo. Zaczęłam palić fajki, które zamieniły się w chwast, potem w pigułki, a później w heroinę, kokainę, inne dragi i zanim się zorientowałam moja mama powiedziała, żebym nie wracała do domu, póki jej córka nie wróci na dobrą drogę, a teraz jestem uzależnioną od narkotyków prostytutką, która sprzedaje się, żeby kupić więcej dragów każdego dnia - Jade przerwała szlochając, a Justin pochylił się, aby ją pocieszyć.

Owinął swoje ramiona wokół jej drobnej sylwetki i gdy Jade poczuła jego dotyk natychmiast zadrżała. W ciągu ostatnich trzech lat była dotykana jedynie przez mężczyzn chcących jednego i tylko jednego od niej lub gdy Slim ją wykorzystywał. Będzie musiała się z nim zmierzyć w całości, kiedy w końcu wróci do domu następnego dnia. Wiedząc, że Justin nie chce jej skrzywdzić, Jade pozwoliła sobie wpaść w jego ramiona i szlochać dopóki nie skończyły się jej łzy. Wszystko co musiał zrobić to trzymać ją.

- Potrzebujesz czegoś? - spytał w pewnym momencie.
- Nie - szepnęła lekko ścierając łzy.

A gdy zaczęła drżeć, pocić się, a jej zęby szczękały jak u zwierzęcia, Justin nie bał się jak normalna osoba, która nie wiedziała co się dzieje, a jedynie trzymał ją ciaśniej próbując oddać jej całe swoje ciepło.

- To przez odstawienie - powiedziała między szczękaniami - To boli tak bardzo, jakbyś miał grypę, ale dziesięć razy gorzej.
- Jak mogę to przerwać, mogę zrobić coś, żeby Ci pomóc?
- Tak, daj mi trochę heroiny i wszystko będzie dobrze. Nawet nie robię tego już, żeby być na haju. Robię to, żeby czuć się normalnie. Jeśli wciągnę moja skóra nie będzie mrowić, mój żołądek nie będzie skakać, robić koziołków i nie zwrócę niczego. Muszę wciągnąć. Moje ciało nie będzie mnie boleć jakby spadło na nie 1000 kilogramów, a moje myśli nie pochłoną mnie.

Justin szybko zaczął nucić i mruczeć jak kiedyś do swojego rodzeństwa, kiedy byli młodsi, aby zachęcić ich do snu. Jego pomysł zadziałał, patrzył jak powieki Jade zrobiły się ciężkie i opadły. Jej całe ciało się zrelaksowało, a we śnie wyglądała młodziej, prawie niewinnie. Pozwolił poleżeć jej tak dłużej przed schwytaniem jej w ramiona i zaniesieniem do pokoju obok niego. Przez chwilę patrzył jak śpi, upewniając się, że nie obudzi się przerażona zapominając, że jest w jego pokoju hotelowym. Na koniec spojrzał na zegarek zauważając, że jest prawie szósta rano i musi złapać lot za kilka godzin. Udając się do swojego pokoju spędził kilka chwil na rozmyślaniu o Jade i zapadł w niespokojny sen.

Nie wiedział czy to słońce wpadające przez okno czy hałas na zewnątrz jego pokoju obudziły go, ale Justin usiadł na łóżku. Od razu przypomniał sobie, że Jade była w pokoju obok i rzucił się z łóżka by sprawdzić co z nią. Był rozczarowany, gdy zobaczył, że nie ma jej w łóżku, a ono wygląda tak jakby nigdy jej tu nie było. Wybiegł do salonu sprawdzić czy ogląda telewizję lub czy jest w kuchni i zobaczył jak drzwi powoli się zamykały. Ostatnią rzeczą jaką zobaczył nim Jade wyszła były jej jaskrawoczerwone szpilki na których powoli się wymykała.


-----------------------------------------------------------------------------------------------
*UCLA - University of California, Los Angeles

Hej :) Jak podoba wam się pierwszy rozdział nowego tłumaczenia? Przepraszam za jakiekolwiek błędy i niespójności. Mam nadzieję, że wam się podobał. Zostawcie swoje opinie w komentarzach! Kolejny rozdział już za tydzień :)
pozdrawiam,
@soodrew